wtorek, 23 września 2014

Horyzontu nie widać

Jak już wiadomo, mieszkam w Szwajcarii a dokładnie 20 km od Basel (Bazylei). Na wsi pod tytułem Zunzgen (po polsku brzmi cuncken) 397 m. npm i liczbą mieszkańców w ilości 2493 sztuk. W dolince, przy ulicy ruchliwej i głośnej. Hałas ulicy nie powinien mi przeszkadzać, przecież wyrosłam w mieście, mój wieżowiec znajdował się w identycznej odległości od ulicy jak blok, w którym mieszkam (pięć rodzin w nim się mieści). Chociaż, jest różnica odległości: kiedyś 8 piętro teraz 2.
Mieszkam w górach. Nie takich wysokich, ale zawsze to góry, horyzontu nie widać. Dzieciństwo na wieży widokowej z nieograniczonym polem widzenia, dorosłość między górkami, trzeba było się przyzwyczaić. 
Piękne widoki po horyzont, owszem są, ale wiąże się to z wysiłkiem. Trzeba gdzieś wleźć!

Zapraszam na spacer z dolnej perspektywy.
Kilka widoków z poziomu 2 piętra też dołączyłam.
Widoki z lotu ptaka przy następnej okazji.











Ten niewielki kopiec to znak rozpoznawczy. Jest nawet w herbie!









piątek, 19 września 2014

Jak to było z decoupage





  

Biżuteria była początkiem.

Pierwsze dzieła były próbami poskładania czegoś ciekawego z różnych elementów. Szukając w internecie  możliwości nabycia takowych drogą kupna, o w miarę przyjazej cenie na próbne dzieła,natknęłam się na ozdobione elementy drewniane.. I to był decoupge.
Weszłam głębiej w materię i wsiąkłam. Cuda można robić!! 
W Szwajcarii jest to znane jako technika serwetkowa. Tutaj prace ręczne mają spore znaczenie.
W szkole podstawowej sporo czasu temu poświęcają: 2 lekcje w tygodniu na tekstylne warsztaty i jeszcze 2 na pozostałe materie.
Wracając do dekoupge. Dzieła, które tu spotkałam nie dorównywały do tych tworzonych przez polskie dziewczyny. Na tym skrawku ziemi największe wzięcie ma szycie, szydełkowanie i robienie na drutach, i w tym Szwajcarki są świetne.

wtorek, 16 września 2014

Odrobina historii

Szukając czegoś dla siebie zaczęłam "buszować" po internecie zachwycając się różnorodnością technik tworzenia biżuterii. Chciałam poznać podstawy i poszłam na intensywny letni kurs jubilerski.
Teraz podziwiam pracę jubilerów. Wiem ile godzin, umiejętności i cierpliwości potrzeba aby stworzyć jeden prosty pierścionek!
Na kursie ćwiczyliśmy między innymi na miedzi. No i obudziły się we mnie nostalgiczne wspomnienia.  Na kopalni miedzi wyrosłam (kopalnia około 800 m pod ziemią, ja na 8 piętrze nad ziemią) i Technikum Górnictwa Rud w Lubinie skończyłam. Nie mogło być inaczej. Pierwsze moje prace to połączenie miedzi, odrobiny srebra i minerałów.




 Pierwszy naszyjnik z miedzianej blachy, 
Oksydowany, polerowany z ametystem i srebrnym motywem.





Miedziana zawieszka z agatem oprawionym w srebrze
na fantazyjnym :) drucie miedzianym





Jeszcze raz blaszka miedziana z kulkami karneolu na srebrnym druciku.
Oksydowana i polerowana.





Tym razem blaszka miedziana "po przejsciach"
z elementem emaliowanym.
Oksydowana i polerowana.